Reaktywacja ;-)
Dużo czasu, jak wody w rzece i na naszej działce, upłynęło od mojego ostatniego wpisu.
O czym tu pisać, jak nie wiele się działo (w porównaniu z innymi szalenie pędzącymi budowami)...
Od ostatniego czasu nasz domek z działeczką został wzbogacony o niewiele spektakularnych rzeczy, a mianowicie:
1. mąż wykonał karkołomną pracę polegającą na zaprojektowaniu, wykonaniu i przeżywaniu (do dnia dzisiejszego z resztą) drenażu za domem i wzdłuż wiaty. praca ta okazała się świetnym sposobem na zwerbowanie kolegów do pomocy przy kopaniu i piciu piwa, a jakże! woda leci (dosłownie) cały czas, co wprawia w zachwyt męża za każdym razem kiedy pojawmy się na budowie (z każdorazową kontrolą przepustowości studzienek rewizyjnych)... jak żyć? zwłaszcza, że temat odwodnienia wraca, bo do zrobienia jest druga nitka z drugiej strony domu...
2. prąd w domu. prawie można mieszkać.
3. skarpa obsadzona w listopadową sobotę. czy irgi, berberysy i jałowce przeżyły zimę tego jeszcze nie jestem w stanie ocenić. mogę natomiast zapewnić, że skarpa jest "full profeska" ;-) tyle, że na początkowym etapie działania ;-)
A w następnym poście napiszę o akcji mrożącej krew w żyłach - i to również z placu naszej budowy.