Początki - wjazd na działkę.
Wjazd na działkę
Z racji tego, że nasza działka przylega do działki babci - zamiast wjazdu było ogrodzenie.
Za sprawą magicznej mocy mięśni Męża P., wjazd został pozbawiony betonowej podmurówki:
A później w wyniku jednego magicznego dmuchnięcia, została powalona:
A finalnie, lecz nie ostatecznie, brama przyjała taki oto kształt:
Tyle o bramie... ale to nie koniec tematu "wjazdu na działkę". O ile brama to było "dmuchnięcie" (żeby nie napisać "pierdnięcie") to z tym, co znajduje się pod ziemią, jest już trochę gorzej. A chodzi o rów melioracyjny, który kończy się tuż przed naszą bramą wjazdową, a pod bramą znajduje się rura.
Owy rów wygląda tak:
I jak widać, bardzo lubi się zapychać mułem spływającym z całej wioski...
Nie, tak nie wygląda na co dzień, ani od małego deszczyku. To dziadostwo robi się przy większym oberwaniu chumury albo intensywniejszych opadach. Co nie zmienia faktu, że z tym rowem mamy trochę zabawy. Już na samym etapie pozowlenia na budowę musieliśmy mieć specjalnie przygotowany projekt zjazdu na drogę gminną - z uwzględnieniem budowy studzienek i innych cudeniek. Ponadto usytuowanie wjazdu działki na rowie to też problem w przypadku kopania przyłączy, bo działka niestety nie była uzbrojona.
Na czas budowy przepust zabezpieczyliśmy - wprawiając stalową rurę (strasznie trudno taką dostać!) i metalowe pręty. Mamy nadzieję, że przetrzyma napór betoniarki...